UWAGA !!!


Szukajcie mnie pod pseudonimem - Claudia Alyssa Steward !
Chomikuj: whisper.of.soul !
zmiany _ zmiany _ zmiany _ zmiany !!!

środa, 4 maja 2011

Kiedy leżę umierając



Czy zastanawialiście się kiedyś co spotka nas po śmierci? Jestem pewna, że odpowiedź byłaby twierdząca. Istnieje nieskończenie wiele teorii, na temat tak zwanego "życia po życiu". Jedni myślą, że kiedy umrzemy - pójdziemy do nieba. I tam wejdziemy do raju, gdzie wszystko będzie nam można, gdzie będziemy leżeć, leniuchować i nie myśleć o porządku dziennym. Zero obowiązków. Zero zmartwień. Błogość.
Kolejne teorie zwracają się ku konsekwencjom naszych grzechów. Babcie opowiadały nam, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, że tam właśnie kończą "źli" ludzie. "Źli" - ale kto tak naprawdę jest złym człowiekiem? Tu stawia się kolejna wizja. Bóg będzie sądził nas ze wszystkich spraw, jakie w życiu zrobiliśmy. Podliczy złe i dobre rzeczy, jakie udało nam się zdziałać w całym życiu. I wtedy ostatecznie zdecyduje, czy człowiek warty jest nieba. Inni ludzie uważają, że Bóg nie mógłby nie przyjąć nas do swojego królestwa. Nie mógłby tak po prostu podliczyć wszystkiego. I co, liczba rzeczy, których zrobiliśmy w życiu więcej, zaważą? I to wszystko miałoby się składać na miejsce, gdzie wstąpilibyśmy po śmierci? Każdy człowiek ma inne wizje. Każdy człowiek ma inną wyobraźnię. Inną teorię.
Ostatnie lata mojego życia nie przebiegały tak, jak bym chciała. Na pewno nie marzyłam o tak spędzonych chwilach, jakie pozostały mi do śmierci. Kiedy moja mama powiedziała mi o tym, że jestem chora na raka, nie próbowałam nawet pogodzić się ze śmiercią. Wierzyłam, że jest coś, jakaś iskra nadziei, która zaważy. Zaważy tak, jak ilość rzeczy dobrych zaważy na dostaniu się do upragnionego raju - nieba. Wiedziałam, że jeśli będę miała tą nadzieję - uda mi się przeżyć. Starałam się myśleć pozytywnie. Rodzina i przyjaciele, ich sztuczne uśmiechy, żarty na pocieszenie. We wszystkim płynął pesymizm. Tylko ja myślałam optymistycznie, co mogłoby się zdawać dziwne. Człowiek, który spędza być może ostatnie dni, a może nawet ostatni dzień, myśli, że uda się go jeszcze uratować. Wyleczyć. Nie byłam nigdy wrażliwą osobą. Zawsze ciągnęło mnie do ryzyka. Chciałam udowodnić sobie i innym, że stać mnie na rzeczy, na które innych nie stać nawet za najwyższą stawkę. Byłam odważna, ale i rozważna. Nie robiłam byle głupot, chcąc się przypodobać kolegom. Może to wydawać się dziwne, ale lubiłam siebie. Całą. Jak mało kto, nie szukałam u siebie wad, co mogło też niekorzystnie wpływać na moją osobowość. Byłam lubiana także przez innych. Powodzenie u chłopaków, czasem zazdrość koleżanek - choć tu, sama dokładnie nie wiedziałam o co toczyła się zazdrość. Nigdy przecież nie byłam naprawdę bogata, a z resztą, byli dużo bogatsi ode mnie, nie znajdujący zazdrości innych.
Umarłam mając równo dwadzieścia lat, dokładnie w dniu moich urodzin. Ale od początku.
Ze zmęczenia zamknęłam oczy. Przez chwilę myślałam o tym wszystkim. O chorobie, o rodzinie, o śmierci. O moim słabnącym powoli, pozytywnym nastawieniu. Nagle poczułam ostry ból w sercu. Tak, jakby ktoś wbijał mi ostry nóż w sam jego środek. Ból był niemiłosierny. Zakręciło mi się w głowie. Otworzyłam oczy, ale ujrzałam tylko intensywne, białe światło. Światło dzienne, które zdawało się teraz dla mnie niezwykłą męczarnią dla oczu. Szybko zacisnęłam powieki tonąc w bólu. Zimny dreszcz przeszedł po całym moim ciele, zaczynając od ramiom, idąc po plecach, udach, aż po stopy. Świat znowu zawirował.
Zrozumiałam, że to już. Że przyszła po mnie śmierć.
Cała drżałam nie tylko ze strachu, ale teraz z zimna, które oplatało całe moje ciało. Czułam, jak zjeżdżam w dół. Jakby, windą. Ciśnienie w mojej głowie pulsowało. Nagle zrobiło mi się bardzo gorąco. Coraz szybciej zjeżdżałam w dół. Widziałam jak zjeżdżam po czarnej przestrzeni do jasnego, białego światła. Tunel. Jane koło, widniejące na końcu zaczęło wypełniać się czarną plamą. Powoli zaczęła się kształtował. W postać. Znowu zimno powróciło, tym razem nieco mniej przerażające. Postać widziałam już nieco dokładniej. Długie, rozwiane, lekko falowane włosy powiewały na tle jasnego koła. Długa suknia, czy może bardziej szata falowała na wietrze, to unosząc się, to spadając znów na ziemię. Ziemia. Była już zauważalna. "Winda" zwolniła. Teraz mogłam dokładnie obserwować, jak postać nabiera delikatnych kolorów. Jak rysy zagięć materiału zaczynają się wyostrzać. Jak twarz nabiera wyrazu. Wiatr powiał jakby od dołu, odsłaniając nagie stopy postaci. Jej ręce rozłożone były lekko w dwie strony, a dłonie - rozłożone, z lekko zgiętymi do środka palcami, wyglądały, jakby zapraszały mnie do podejścia bliżej. Zjeżdżała coraz wolniej. Temperatura zaczynała powoli mi odpowiadać. Było zimno, ale nie za bardzo. Już nie drżałam. Nie czułam bólu w sercu. Teraz czułam się zwykłym człowiekiem. Może nieco lżejszym. Znajdowałam się około pięciu metrów przed postacią. "Winda" zatrzymała się. Teraz stałam na własnych nogach. Zrozumiałam, że mam podejść bliżej. Cztery metry. Dwa metry.
Wyciągnął do mnie rękę w zapraszającym geście. Normalnie, gdyby obca osoba uczyniłaby identyczny gest - zignorowałabym ją. Nie ufałabym jej. Do tej postaci czułam coś. Silne uczucie. Gruba więź. Choć przecież nigdy się nie poznaliśmy. A może od zawsze się znaliśmy, tylko o tym nie wiedziałam. Miłość. Czułam do niego wszechogarniającą miłość. Ni taką, jaką czułam, do chłopaka poznanego w drugiej klasie podstawówki. To było coś, podobnego do uczucia jakie tliło się między mną a poją rodziną. Tak, wydawał się jak ktoś z mojej rodziny. Tyle, że darzyłam go pełnym zaufaniem. Chwyciłam pewnie jego dłoń.
Szliśmy ciemnym korytarzem, zbliżając się do jasnego koła. Zerknęłam na jego twarz. Była poważna, ale na swój sposób szczęśliwa. Nie patrzyła na mnie. Znowu zechciałam dotrzeć wzrokiem w głąb światła. Czułam, że jesteśmy już niedaleko. Nie bałam się tego miejsca. Byłam tylko jego ciekawa. Wyglądał na to, że zostało nam tylko kilka metrów. Wzięłam głęboki oddech. Wstąpiliśmy w głąb tajemniczego światła. Nie widziałam drogi. Nie było jej. Popatrzyłam przed siebie i zamarłam. Przestrzeń przypominała niebo. Była niebem. Jasność nie była już taka ostra, stała się teraz lekkim, jasnym błękitem, połączonym z bielą i nieraz delikatną żółcią. Chmury wyglądały jak gęste, miękkie kłębki waty cukrowej. Nie to jednak było najpiękniejsze. Miliony, a może miliardy par oczu spoglądało prosto na mnie. Zaparło mi dech w piersiach. Każda postać budziła we mnie odrębne wspomnienie. Pierwszą postacią był mój ojciec. Umarł jako ostatni, z bliskich mi osób. Uśmiechał się lekko, wyciągając ręce tak, jak Jezus na przywitanie. Za nim, dostrzegłam prababcię. Stała w długiej sukni, powiewającej na wietrze. Obok - mój pradziadek. Za nim kolejne bliskie mi osoby, które odeszły. Jeszcze dalej, zauważyłam, osoby, których nie znałam. Zaraz zrozumiałam, że to zmarli już członkowie mojej rodziny. Ci, których znałam, jak i ci, których nigdy nie dane było mi poznać. Postacie te, już mało zauważalne, stojące jeszcze dalej, nie przypominały już mojej rodziny. Poznałam to patrząc na jedną z twarzy. Babcia mojej koleżanki także uśmiechała się do mnie, jakby była moją rodziną. Pamiętam, jak byłam na jej pogrzebie. Wszyscy stali na niewidocznej "podłodze". Kiedy popatrzyłam w dół, zobaczyłam rozmazane plamy. Świat, w którym dotychczas żyłam. Zerknęłam za siebie. Nie było już tego tajemniczego tunelu. Zdawało się to przestrzenią nie kończącą się. Wszystko już zrozumiałam. Zrozumiałam gdzie trafiają ludzie po śmierci.
Bzdurą były te wszystkie teorie. Nigdy nie zrozumiecie tego, jak tam jest, dopóki nie umrzecie. Jestem pewna, że kiedy przeżyjecie to samo, co ja - będziecie dobrze wiedzieć o co mi chodziło. I przypomnicie sobie moje słowa. A co dzieje się później - dowiecie się sami.

6 komentarzy:

  1. Niesamowite !
    Opisując uczucia osoby , która jest w stadium umierania , a samemu nie wiedząc jak to jest . Świetne . Nie wiem co innego powiedzieć , po prostu po przeczytaniu pierwszych 7 - 8 linijek już jest fajnie . ; ) .
    Brak mi słów . <33
    Oby tak dalej .
    <33 : ** .
    Nie

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję, beybe;**
    Na początku zerkając na ten komentarz zobaczyłam na końcu słowo "Nie" i od razu [;(]. nie spodobało się;( dopiero po przeczytaniu myślę, że coś ci się 'pykło' niechcący haha;D
    i całe szczęście;D NIE PRZEŻYŁABYM TEGO !
    <33 ;** ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Bosko!! <3 :**
    Ty masz dar do pisania :3
    Oby tak dalej :**
    Czekam na inne opowiadania ;]
    Pozdro :*** ♥_♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne :) Super opisujesz uczucia tej osoby ;) Wgl fajnie piszesz
    Olka;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Pozwolę sobie stwierdzić (dosłownie po przejrzeniu dosyć szybkim), że piszesz w stylu komunałów. I to mi raczej wystarczyło żeby się zniechęcić. Nie mam zamiaru Cię obrażać, ale takową tematykę można naprawdę świetnie zamaskować ciekawymi metaforami, co raczej Ci nie wychodzi.
    Masz z założenia pisać o prawdziwym świecie, a mam wrażenie, że piszesz o osobistych poglądach i odczuciach.
    Czy jesteś oryginalna? Przykro mi, nie. Jesteś jak tysiące innych nastolatek, jaką byłam ja. (Nie odbieraj tego jako atak) Nie masz zbytniego konceptu, wydaje się, że piszesz na siłę.
    Nie zostawiaj tego, pisz. To daje Ci wyraźną radość.

    Ps. Widzę, co i jak piszesz i stwierdzam, że jesteś nastolatką. ;)

    ~Irae, spokrewniona po piórze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne! Nigdy nie zastanawiałam się nad śmiercią, ty przedstawiłaś to w meeega sposób ;D

    OdpowiedzUsuń